Caroline:
Nasze usta się złączyły. W jednym
ułamku sekundy poczułam przypływ emocji. Od dłuższego czasu pierwszy raz mam
wrażenie, że jestem naprawdę szczęśliwa, że moje życie nabiera sensu, a ja mogę
w końcu przestać winić się za wszystko co się dookoła mnie dzieje. Moje serce
zawładnęło umysłem, który czułam, że krzyczy do mnie, żebym tego nie robiła,
żebym jak najszybciej to skończyła. Ale nie mogłam, coś we mnie pragnęło być
blisko kogoś, czuć ciepło i być kochaną. Otworzyłam oczy, uświadamiając sobie
co ja właśnie robię. Przecież to Klaus, morderca bez uczuć i skrupułów. Nie
mogłam, nie mogłam po tym wszystkim co zrobił, ile cierpienia wyrządził
niewinnym ludziom, włączając w to moich przyjaciół. Szybko się od niego
odsunęłam i z wampirzą szybkością znalazłam się na środku salonu.
- Klaus ja nie mogę… nie mogę po tym wszystkim… -
powiedziałam, czując jak moje policzki
stają się wilgotne. – To nie ma prawa
istnieć. Nie może. Rozumiesz? – mówiłam powstrzymując płacz. Nie chciałam, żeby
widział , że mi zależy, że nie jest mi obojętny. Musiałam być stanowcza. Choć
czułam , że mi to nie idzie, bo mój głos z każdym słowem, załamywał się coraz
bardziej. Klaus szybko pobiegł do mnie i otarł niesforną łzę na mojej twarzy.
Spojrzałam na niego, wiedziałam, że mnie rozumie.
- Caroline… - pierwotny zbliżał swoją twarz. Chciałam go
pocałować i ulec, ale nie mogłam. Szybko się od niego odsunęłam.
- Muszę iść do mamy. – powiedziałam, aby jak najszybciej
zmienić temat. – Musze jej powiedzieć o nowym łowcy, który jest w Falls. – Już łapałam
za klamkę, gdy nagle poczułam silny ucisk na nadgarstku.
- Nigdzie nie idziesz. – warknął Klaus zmieniając ton na
stanowczy i szorstki.
- Puść mnie, Klaus!! Puść mnie, słyszysz?! – wyrywałam się,
lecz uścisk hybrydy był zbyt silny. Do pokoju przybiegł Stefan. Nie wiedział co
się dzieje.
- Klaus zostaw ją w tej chwili. – powiedział, podchodząc
spokojnie do nas.
- Stefan! Nie mieszaj się w to! – warknął. Uścisk był coraz
mocniejszy.
- Zostaw mnie!! Co się z Tobą dzieje?! – krzyczałam mu
prosto w twarz.
- Nic! Po prostu nie pójdziesz, bo tam może czekać łowca.
Nie rozumiesz, że on może Cię skrzywdzić!
- W tej chwili Ty to robisz. – Spojrzał na mnie zimnym
spojrzeniem, jakbym powiedziała coś, co sprawiło, że jego serce przestało bić.
- Wracamy do mojego domu, będziesz tam bezpieczna. –
próbował uspokoić sytuację.
- Co? – usłyszałam zdziwienie Stefana. – Już zapomniałeś, że
to w Twoim domu, została zaatakowana, że właśnie tam mogła zginąć. – Klaus
wiedział, że Salvatore miał rację, ale nie chciał tego przyznać.
- Powiedziałem, że Caroline idzie ze mną. – rozkazała wrogo
hybryda.
- Nie pozwolę, żebyś ją zabrał. – Stefan szybko złapał za
rękę pierwotnego, którą mnie trzymał i błyskawicznym ruchem, uwolnił. Klaus był
wściekły. Rzucił się na mojego przyjaciela. Doszło między nimi do walki, a ja
nie wiedziałam co zrobić, ale byłam świadoma, że muszę jak najszybciej działać.
Podbiegłam do nich i próbowałam ich jakoś rozdzielić, ale byłam bezsilna w
porównaniu z ich siłą.
- Uspokójcie się!! Słyszycie?! – krzyczałam, ale to nic nie
dawało. Zaczęli jeden drugiego obijać o ściany. Podeszłam bliżej nich i nagle
poczułam potężne uderzenie ciała Klausa, które Stefan rzucił. Ogarnął mnie
ogromny ból tak mocny, że straciłam przytomność.
Klaus:
Byłem
wściekły na Stefana. Miałem dosyć tego, że próbuje mi rozkazywać. Nie wie, że
to ja dyktuję wszystkim co mają robić i nikt, a tym bardzie j jakiś 200 letni
wampir nie będzie mną rządzić. Caroline starała się nas uspokoić, ale żaden z
nas nie miał zamiaru odpuścić.
- Uspokójcie się!! Słyszycie?! – krzyczała, ale bez efektów.
Była przerażona, nie chciałem, aby cierpiała. Po chwili zaczęliśmy, rzucać sobą
o ściany, każdy następny cios był mocniejszy z mojej jak i jego strony. Nagle
Stefan podniósł mnie i popchnął tak mocno, że uderzyłem o moją ukochaną. W tym
momencie, mina młodego Salvatore
zmieniła się ze wściekłości w smutek. Podbiegłem do nieprzytomnej Caroline,
łapiąc ją delikatnie za głowę i
odgarniając z jej policzków kosmyki blond włosów. Stefan szybko pobiegł do niej i upadł obok na
kolana.
- O nie… Co ja zrobiłem.. – powiedział spuszczając smutno
głowę. Podniosłem Caroline na ręce i spojrzałem mu w oczy z pogardą. Z wampirzą
szybkością wybiegłem wraz z moją anielicą z domu braci prosto do mojej
rezydencji.
Wszedłem do środka i z żalem spoglądałem na wampirzycę. Tak
bardzo pragnąłem, żeby nie stała jej się krzywda, a tym czasem, ja sam stałem
się jej przyczyną. Chciałem ją przeprosić, przytulić i jeszcze raz pocałować.
Tęskniłem za jej uśmiechem i kpiącym spojrzeniem. Zaniosłem ją do pokoju obok
mojej sypialni, ponieważ patrząc na dwa nieżywe ciała wampirów pod drzwiami,
środek był zrujnowany. Delikatnie położyłem blond piękność na miękkim łóżku i
jeszcze raz spojrzałem na jej bladą twarz. Ostrożnie pogładziłem ręką po jej
gładkim policzku. Oddychała tak spokojnie, pochyliłem się nad nią i czule
ucałowałem ją w czoło. Caroline lekko
się poruszyła i odwróciła głowę w drugą stronę. Musiałem dać jej odpocząć, więc
cicho opuściłem pokój.
Caroline:
Stałam na pięknej
polanie i czułam się cudownie, czułam się naprawdę szczęśliwa. Promienie słońca
delikatnie ogrzewały moją skórę. Słyszałam szum wiatru, który poruszał
gałęziami drzew. To było naprawdę wspaniałe i sprawiło, że zapomniałam o
wszystkich smutkach.
Nagle niebo
poszarzało, słońce znikło, a na polanie pojawił się wicher. Zamknęłam oczy,
chcąc się obudzić, lecz gdy je otworzyłam, moje serce zaczęło szybciej bić, a
oddech gwałtowanie przyspieszać. Zobaczyłam leżące dookoła mnie ciała moich
przyjaciół. Eleny, Stefana, Damona,… Tylera, a nawet.. Klausa. Wszyscy mieli
serca przebite zakrwawionymi kołkami.. Do moich oczu zaczęły napływać łzy.
Upadłam na kolana i wybuchłam płaczem. Patrzyłam
w ich zimne i martwe spojrzenia. Po chwili usłyszałam kroki za moimi plecami.
Szybko wstałam i obróciłam się w ich stronę. Zobaczyłam go, zobaczyłam
mężczyznę, którego spotkałam kawiarni,
który kilka godzin temu próbował pozbawić mnie życia. Nie mogłam się ruszyć.
Podszedł do mnie i cicho powiedział mi do ucha:
- Teraz Twoja kolej. – po czym wbił mi kołek prosto w serce.
- Niee.. – wyszeptałam i jak kamień upadłam na ziemię.
Obudziłam się zlana potem.
- To był sen… - poczułam ulgę. Nie mogłam zrozumieć,
dlaczego prześladują mnie koszmary. Najpierw April, teraz to. A jeśli to się
wydarzy, a co jeśli będę musiała patrzeć jak każdy z moich przyjaciół umiera. –
zlękłam się myślach i natychmiast swoją uwagę zwróciłam na pomieszczenie, w
którym się znajdowałam. Ściany były
jasno szare, a podłogi ciemne, wszystko było dobrane w staroświeckim stylu. Od
razy pomyślałam o Klausie. Pewnie on mnie tu przyniósł, gdy straciłam
przytomność. - Na tę myśl na mojej twarzy zagościł uśmiech, lecz został
natomiast zastąpiony wyrazem złości. Przypomniałam sobie co się wczoraj
wydarzyło w domu Salvatorów, jak Klaus nie chciał mnie puścić do mojej mamy,
jaki ból sprawiał mi jego potężny uścisk. Kolejny raz chciałam go uderzyć w
twarz. Nagle poczułam jak opadam z sił. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jaka
jest wyczerpana i spragniona krwi, podeszłam z powrotem do łóżka i usiadłam.
Nie mogłam nic zrobić, nawet wściekać się na Klausa… Po chwili, dzięki
wyostrzonemu słuchowi, wiedziałam, że ktoś zbliża się do pokoju, w którym się
znajdowałam.
- Jeśli to kolejne wampiry Klausa to własnoręcznie wyrwę im
serca. – powiedziałam zaciskając zęby. Drzwi powoli otworzyły się i w progu
stanęła pierwotna hybryda, uśmiechając się do mnie.
- Witaj kochanie.
No i oto 5 rozdział po bardzo długiej przerwie. Jeszcze raz chciałam wszystkich przeprosić za moją nieobecność, ale nie miałam czasu dokończyć rozdział. A co do rozdziału to mi się tak średnio podoba taki nijaki, ale nie będę mówiła, że okropny bo ostatnio dostałam od Was opiernicz. :D Tak się zastanawiam czy ktoś jeszcze wgl czyta mojego bloga. Mam nadzieję, że jednak tak. Postanowiłam, że teraz będę w każdy weekend dodawać nowy post, pod warunkiem, że będę mieć wenę. Jeszcze raz przepraszam Was. :) Pozdrawiam i przesyłam całusy ;********
PS
Jak Wam się podobał nowy odcinek, bo ja cały przeryczałam :'( Jeremy [*]