niedziela, 27 stycznia 2013
Ogłoszenie
Ze względu na to, że moje ferie dobiegły końca, rozdziały będą rzadziej.Wpływa na to również brak weny i oczywiście smucący mnie spadek ilości komentarzy, które motywują mnie do dalszego wymyślania historii o Klausie i Caroline :( Postaram nowy rozdział napisać tym tygodniu po rozmowie z moją "podpowiadaczką pomysłów" :D
środa, 23 stycznia 2013
Nominacja
Jest to nominacja otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest ona przyznawana blogom mniejszej ilości obserwujących, dając możliwość rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby , która cię nominowała. Następnie nominujesz 11 ( nie można jednak nominować osoby która nominowała ciebie) oraz zadajesz im 11 pytań. Zostałam nominowana przez Anne Sophie z bloga: http://completelybrokenlove.blogspot.com/
1. 16 :D
2. Oczywiście Pamiętniki Wampirów :)
3. Ojj ciężko, ale wybrałabym Klausa, a z sagi Rosalie :D
4. Wampir !!! :P
5. Z TVD to Hayley, a ze Zmierzchu Kajusz
6. Whataya want from me Adama Lamberta (kocham) :D
7. Postraszyć to może i tak :D, ale zabić to nie.
8. Klaus i Caroline :D Klaroline forever
9. Książki czytam raz, jakoś ciągle szperam za nowymi :)
10. Brak snu :D bo jakoś historie zawsze przychodziły w nocy, no i oczywiście moja koleżanka, która ciągle mnie namawiała :D
11. Rozmowa z koleżanką, ona zawsze mi doradzi :)
MOJE PYTANIA:
1. Ile masz lat?
2. Masz rodzeństwo, a jeśli nie to chciałabyś ?
3. Jaki jest Twój ulubiony film?
4. Zmierzch vs. TVD?
5. Chciałabyś pójść na randkę z Josephem Morganem?
6. Co najbardziej lubisz robić w wolnym czasie?
7. Ulubiony kolor?
8. Dlaczego postanowiłaś pisać bloga?
9. Ulubiona i najgorsza postać z TVD?
10. Lubisz Draculę?
11. Ulubiona książka?
NOMINOWANI:
1. http://klaroline-diary.blogspot.com/
2. http://inthatwayiunderstoodhimandilovedhim.blogspot.com/
3. http://caroline-klaus-love-for-ever.blogspot.com/
4. http://ilovevd.blogspot.com/
5. http://klaroline-tvd.blogspot.com/
6. http://klaroline.bloog.pl
7. http://nic-nie-jest-dobre-ani-zle.blogspot.com/
8. http://klaroline-forever.blogspot.com/
9. http://nie-igraj-z-miloscia.blogspot.com/
10. http://porywy-serca.blogspot.com/
11. http://tvd-caroline-klaus.blogspot.com/
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Rozdział 4
Caroline:
Nie wiedziałam co mam w tej chwili zrobić. Jak on mógł mnie tak zamknąć. Co on sobie myślał. Dobrze wie, że mam przyjaciół, na których mi zależy. Nie mogę tak siedzieć i nic nie robić, wiedząc, że moim bliskim zagraża niebezpieczeństwo. Miałam ochotę go znaleźć i dać w twarz. Ale, dlaczego.., dlaczego mu tak zależy, dlaczego kiedy jestem z nim, on staje się inny, dobry, czuły, kochający. Nie wytrzymam tu dłużej, szybko podbiegłam do drzwi i znów zaczęłam walić w nie pięściami.
- Wypuść mnie stąd!! Słyszysz?!! Wypuść mnie!! – krzyczałam jak umiałam najgłośniej.
- Jego tu nie ma, a żaden z nas nie ma zamiaru Ciebie wypuszczać. – usłyszałam męski głos za ciężkimi wrotami.
- Aaaaa… - kopnęłam je i z wampirzą szybkością podbiegłam do stojącego obok stolika. Już chciałam nim rzucić o ścianę, gdy nagle zobaczyłam jakieś rysunki. Wzięłam jeden do ręki i zobaczyłam na nim... siebie. - Co do.. – nie wiedziałam jak mam zareagować. – Powiedz dlaczego Ty mi to wszystko utrudniasz?! Dlaczego nie możesz mnie nienawidzić tak jak innych?! – pytałam jakby stał koło mnie. Podniosłam do ręki jeszcze inne, już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle usłyszałam jakiś hałas za drzwiami. – Coś się stało? – mówiłam zdenerwowanym głosem. – Halo?! – nikt mi nie odpowiadał. Podeszłam do drzwi i usłyszałam odgłosy walki w drugim pomieszczeniu. – Ej!! Co się tam dzieje? – słyszałam jedynie jak ktoś uderza o ścianę. Szybko odsunęłam się i nagle hałas ucichł. Zobaczyłam, że drzwi się otwierają. Nie wiedziałam co robić. Poczułam jak mój oddech gwałtownie przyspiesza, a serce zaczyna bić jak u przestraszonej myszki. Strach przejął kontrolę nad moim ciałem, nie mogłam się ruszyć. W progu zobaczyłam, znajomą postać, to był ten chłopak, który chciał mi postawić drinka w Grillu.
- To ty?!! – nie wiedziałam co zrobić, to ten sam mężczyzna, który siedział wczoraj koło mnie w barze.
- Tak ja. Zaskoczona? – zobaczyłam na jego twarzy łobuzerski uśmiech. W ręku trzymał to, czego się najbardziej obawiałam. – Teraz Twoja kolej. – zamknął szybko drzwi i podniósł kołek. Zaczął się do mnie zbliżać, pospiesznie wzięłam do ręki stojącą obok mnie lamę i jak umiałam najmocniej rzuciłam w jego stronę. Nie mogłam uwierzyć, był tak szybki, ze z łatwością zrobił unik. Z wampirzą szybkością podbiegłam do drzwi i już miałam je otwierać, gdy nagle poczułam jak ktoś szarpie mnie i odpycha od nich. Ten facet był zbyt silny i szybki na człowieka. Nie miałam jak uciec, musiałam z nim walczyć. Powoli słabłam, nie miałam już sił odpierać jego starań do przebicia mi serca, które jeszcze rok temu tętniło życiem. W końcu znalazłam się tak blisko jego szyi, że z łatwością zanurzyłam w niej moje kły. I gdy już myślałam, że wygrałam poczułam, jak wbija mi kołek w brzuch. Nie mogłam oddychać, mężczyzna szybko go wyciągnął i gdy zobaczył, że wciąż żyję, zamachnął się by tym razem wbić mi go w serce. Nie chciałam umierać, nie chciałam tak skończyć. W jednej sekundzie uderzyłam w niego tak, że kawałek drewna wbił mi się w lewe płuco. Zawyłam i jak najmocniej rzuciłam mężczyzną o ścianę. Podbiegłam słabo do drzwi i szybko wybiegłam z domu, mijając dwa nieżywe ciała wampirów. Byłam tak przerażona, że nie byłam w stanie wyjąć kołka z ciała. Z wampirzą szybkością biegłam w stronę domu braci Salvatore.
Klaus:
Podjechałam pod dom Stefana i szybko z niego wysiadłem. Podszedłem do drzwi i zapukałem. Długo nie musiałem czekać. Po chwili drzwi się otworzyły.
- A Stefan mój przyjacielu. – powiedziałem jak zwykle z łobuzerskim uśmiechem.
- Czego tu chcesz, Klaus. – powiedział zdziwiony, a zarazem wściekły.
- Nie wpuścisz mnie? – spytałem rozbawiony jego stanem fizycznym, czyli tym, że był już nieźle wstawiony. Na moje słowa wampir gestem ręki zaprosił mnie do środka.
- Pytam serio. Czego tu chcesz? – powiedział po czym usiadł w fotelu.
- Chciałem zapytać jak pogoda? – wciąż nie przestawałem drwić z niego. Nagle w myślach ukazała mi się Caroline z wczorajszego wieczoru i już nie miałem ochoty żartować. – Mamy poważny problem, który również może być wybawieniem dla Jeremiego. - zobaczyłem zaciekawianie na twarzy Stefana. - W mieście jest nowy łowca i podejrzewam, że jest on z The Five. Powinniśmy go złapać i wykorzystać do znalezienia lekarstwa... A skoro mowa o lekarstwie. Gdzie jest Elena? - wampir natychmiast przybrał minę zabójcy.
- Jest z Damonem w domku nad jeziorem. - powiedział bez emocji.
- A to dobrze tak będzie bezpieczna. - spodobała mi się odpowiedzieć. Im Elena dalej od łowcy, tym moje hybrydy są bliższe rzeczywistości. Nagle Stefan zerwał się z sofy i wyciągnął telefon.
- Do kogo dzwonisz? - spytałem zaciekawiony nagłą reakcją młodszego Salvatore.
- Do Caroline, może być w niebezpieczeństwie. - w tym momencie poczułem jak z mojej kieszeni dobiega melodia. - Dlaczego masz telefon Caroline? - spytał zdziwiony.
- A wiesz zapomniałem Ci powiedzieć, że Caroline jest u mnie. - powiedziałem wciąż patrząc na wampira.
- Dlaczego?, co jej zrobiłeś? - poczułem jak wściekły łapie mnie za koszulę. Szybko go odepchnąłem. - Nie pozwalaj sobie. Jest u mnie, bo jest tam bezpieczna, wczoraj o mało nie została zabita przez tego łowcę. - powiedziałem, kipiąc ze złości.
- Co? Nic jej nie jest? - usłyszałem zmartwienie w jego głosie.
- Nic jej nie jest, dzięki mnie. - powiedziałem uspokajając się. Nagle moją uwagę zwróciłem na drzwi, do których ktoś pukał. - Spodziewasz się kogoś? - spytałem obojętnie.
- To pewnie Bonnie. - powiedział spokojnie i z wampirzą szybkością pobiegł je otworzyć. - Caroline!! Co się stało? - zobaczyłem jak wampirzyca bezwładnie wpada do pomieszczenia. Szybko podbiegłem i odepchnąłem od niej Stefana, po czym wziąłem ją na ręce i położyłem na kanapę. Była cała blada, a jej oddech był nieregularny. Złapałem za kołek, tkwiący w jej ciele i jak najdelikatniej wyciągnąłem. Caroline jęknęła z bólu, a do jej oczu napłynęły łzy.
- Kochanie, co się stało?, Kto Ci to zrobił? - nie mogłem patrzeć na cierpiącą wampirzycę.
- To.. to był ten facet... ten sam, którego spotkałam w barze. - jęknęła z bólu. - Klaus, to on jest tym łowcą, zabił dwa wampiry i próbował mnie. - widziałem jak każde słowo sprawia jej ból, a serce bije jak karabin maszynowy.
- Cii.. już nic nie mów. - powiedziałem głaszcząc jej policzek i ocierając łzy. Po chwili do pokoju wszedł Stefan z woreczkiem krwi. Szybko go otworzył i podał Caroline. Gdy do jej organizmu, zaczął napływać płyn, zobaczyłem jak jej twarz nabiera kolorów, oddech stabilizuje, a serce uspokaja. Po opróżnieniu, lekko oparła się na poduszki i popatrzyła na nas.
- Dziękuję Wam. - powiedziała cicho i uśmiechnęła się. Po chwili wstałem z zamiarem zrobienia rzezi na tym palancie.
- Zabiję tego drania.
- Nie Klaus... Zostań, proszę. - usłyszałem błagający głos Caroline, z powrotem skierowałem na nią swój wzrok.
- To ja was tu zostawię. - oznajmił Stefan, po czym już go nie było. Nie przestając patrzeć w błękitne i zapłakane oczy blond piękności, usiadłem koło niej.
- Wiesz kiedy tak siedziałam zamknięta u Ciebie w pokoju. - zaczęła, a ja tylko lekko się uśmiechnąłem. - znalazłam szkice.. i gdy na jednym zobaczyłam siebie, poczułam ogromną wściekłość, ale po chwili przerodziła się ona w smutek. - tu przerwała. - Nie chciałam znieść myśli, że mogę czuć do Ciebie coś innego niż nienawiść, że mogę widzieć w Tobie kogoś innego. - spoważniałem. - I wtedy pomyślałam, o tym, że gdyby nie Ty nie byłoby mnie tutaj dzisiaj żywej, - znów się uśmiechnąłem, a Caroline spojrzała na mnie zmęczonymi oczami. - Klaus, ja już tak dłużej nie mogę, - poczułem jak jej głos łączy się z płaczem. - nie mogę zmuszać się do nienawiści do Ciebie, ale i nie mogę poczuć do Ciebie czegoś innego jak tylko ją. - zobaczyłem jak łzy płyną po jej policzkach. - Ja.. ja nie wiem co mam teraz zrobić, co mam teraz czuć. - szybko ją do siebie przytuliłem i pogłaskałem po głowie.
- Taki jest ten świat, Caroline. Tacy już jesteśmy, nie możesz mieć władzy nad czymś nad czym nie można mieć. Uczucia to nasi najgorsi wrogowie. Nie wiesz nawet jak bardzo przez nie cierpiałem... Może nie jesteś tego świadoma, ale ja też nie wiem co mam zrobić, bo w moim życiu pojawiła się pewna pyskata blondynka, - Caroline leżąca na moim torsie cicho się zaśmiała. - sprawiła, że moje życie diametralnie się zmieniło. I teraz nie wiem co myśleć, bo sam zaczynam do niej coś czuć. - Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała mi w oczy, nasze twarze dzieliło kilka milimetrów. Poczułem, że wzbierają się we mnie emocje. Po chwili nasze usta złączyły się w głębokim pocałunku.
A i jest kolejny rozdział. Na początku chciałam wszystkim podziękować, za te wspaniałe komentarze, jesteście naprawdę cudowni. Kiedy tak opowiadałam ten rozdział koleżance (często mi radzi) ona co chwile pytała "A gdzie Klaus? Kiedy będzie Klaus? A teraz Klaus ją uratuje - Nie - Nosz kurcze" :D było strasznie zabawne. Normalnie nie mogę przez te rozdziały wgl nie śpię :D hehe Bardzo proszę o komentarze :D Pozdrawiam ;*********
czwartek, 17 stycznia 2013
Rozdział 3
Caroline:
Szłam przez
ciemny las, wciąż potykając się i słysząc szepty. Byłam przerażona, co ja tu w
ogóle robię, przed chwilą byłam w barze. Czułam jak ostre gałęzie drapią i
ranią moją skórę. Wtedy usłyszałam płacz jakieś dziewczyny za moimi plecami.
Szybko się odwróciłam i zobaczyłam jak czarnowłosa nieznajoma siedzi skulona ze
spuszczoną głową. Podeszłam do niej spokojnym krokiem, ale mój szybki oddech wskazywał,
jak moim umysłem zawładania strach.
- Hej, co się stało? – spytałam, a ona odwróciła swoją twarz. To była April. Jej policzki były blade , usta sine, a oczy pełne łez.
- To ty mnie zabiłaś. – powiedziała bez żadnych emocji. – To
ty mnie zabiłaś!!! – krzyknęła, po czym w moich uszach zabrzmiał okropny pisk,
który powoli ucichał. Puściłam głowę i otworzyłam oczy, April już nie było.
Wtedy znów usłyszałam jej głos za moimi plecami, odwróciłam się w jej stronę.- Zabiłaś mnie i nic już z tym nie zrobisz. – powiedziała takim samym
tonem jak wcześniej.
- April, ja.. – nie wiedziałam co w tej chwili powiedzieć. –
Wybacz mi. – wyszeptałam ze łzami w oczach.
- Twoje słowa już niczego nie zmienią , będę martwa i ty już
nic nie możesz. – stałam w bezruchu i czułam jak po policzkach spływają mi łzy cierpienia
i winy.
- Ja.. nie chciałam. Proszę wybacz mi. – mówiłam wciąż nie przestając
płakać.
- Zabiłaś mnie, zabiłaś, zabiłaś. – powtarzała to a jej głos
do biegał z każdej strony. – zabiłaś mnie, zabiłaś, ZABIŁAŚ!!!
- Nieeeeeee……..!! – i w tym momencie otworzyłam oczy.
Byłam w
jakimś ciemnym pokoju bez okien. Delikatnie podniosłam się i złapałam za mokre
od potu czoło.
- Gdzie ja jestem?? – spytałam, jakby oczekując odpowiedzi. Postawiłam
moje stopy na zimnej posadce i ostrożnie próbowałam wstać. Gdy niepewnie próbowałam zrobić pierwszy krok, straciłam równowagę i poleciałam na stolik
nocny. Mój upadek zrobił spory hałas. Zebrałam siły i szybko wstałam na równe
nogi. Wtedy usłyszałam, że drzwi się otwierają, podniosłam wzrok i zobaczyłam
Klausa, który z wampirzą szybkością podbiegł do mnie, łapiąc mnie za rękę,
ponieważ znów traciłam równowagę.
- Klaus? – spytałam zdziwiona jego widokiem. – Gdzie ja
jestem? Co się wczoraj stało? – chciałam wiedzieć wszystko.
- Zaraz Ci wszystko powiem. - przerwał nie przestając patrzeć mi w oczy. - Znalazłem Cię zapłakaną na
parkingu, powiedziałaś , że zabiłaś April. – usłyszałam jego zmartwiony głos.
- O Boże, czyli ją zabiłam. – powiedziałam siadając na
łóżku. – Co ja zrobiłam? – schowałam twarz w dłonie i zaczęłam płakać. Wtedy poczułam
jak Klaus siada obok mnie.
- Caroline, April żyje, właśnie o tym chciałem z Tobą
porozmawiać. – poczułam ogromną ulgę. – Miałaś wilczy jad w swoim organizmie, a to spowodowało halucynacje.
- Co?? – nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Prawdopodobnie w mieście jest nowy łowca, dlatego muszę
wiedzieć, co wczoraj robiłaś i gdzie byłaś?. – powiedział stanowczym głosem.
Nie wiedziałam od czego mam zacząć.
- Nie mogłam spać, - nie chciałam mu mówić, że obudził mnie
telefon od matki o tym , że ktoś zabił jego hybrydy. – więc – wzięłam głęboki oddech.
– postanowiłam sprawdzić, jak się czuje Tyler. – poczułam jak łamie mi się głos,
a ręce trzęsą z nerwów. – i kiedy przyszłam do niego – spuściłam głowę i
zobaczyłam jak na moje dłonie spadają dwie łzy. Wtedy poczułam ciepły dotyk
Klausa na mojej twarzy.
- Caroline, czy on Cię skrzywdził. – powiedział troskliwym
głosem. – bo, jeśli tak to obiecuję, że pożałuje.
- Nie , on tylko… tylko zerwał ze mną. – powiedziałam cicho i mimo że Klausa twarz nie wyrażała
nic, czułam, że w głębi duszy uśmiecha się. – powiedział, że nie jestem już mu
potrzebna, a jedyne czego teraz chce to Twojej śmierci. – ponownie spuściłam
głowę.
- Caroline, powiedz tylko jedno słowo, a zapłaci za to.
- I co wtedy? To nic nie da, nie rozumiesz? – podniosłam ton, równocześnie
wstając – to nie zmieni tego, jak się teraz czuję. – w tym momencie mój krzyk
połączył się z płaczem. Zobaczyłam jak Klaus wstaje. – Nie zmieni to faktu, że
zostałam wykorzystana, nie cofnie czasu, nie sprawi, że moje życie znów nabierze
sensu, wręcz przeciwnie wtedy ogranie mnie poczucie winy za jego śmierć! – Pierwotny
podbiegł do mnie i złapał delikatnie za ramiona.
- Nie zrobię nic, co mogłoby Cię skrzywdzić. – powiedział, po
czym otarł łzy spływające mi po policzkach. – Dlatego też nie mogę pozwolić, abyś opuściła ten pokój.
- Co? – nie zdążyłam zrobić nawet ruchu, a już byłam
zamknięta. Z wampirzą szybkością podbiegłam do drzwi i z całej siły zaczęłam uderzać
w nie. – Nie możesz mnie tu trzymać! – wrzeszczałam jak mogłam najgłośniej. –
Słyszysz! Nie możesz mnie tu trzymać!!
- Tak będziesz bezpieczna. Nie mogę pozwolić, żeby coś Ci
się stało.
Klaus:
Usłyszałem
jak Caroline osuwa się na ziemie. Nie chciałem jej tu trzymać wbrew jej woli,
ale nie miałem innego wyjścia. Tutaj nic jej nie groziło. Myśli nie dawały mi spokoju. Wciąż zadawałem sobie pytania. Dlaczego mi na niej
tak zależy? Dlaczego nie widzę nic innego jak tylko ją? Ona sprawia, że staję
się słaby, miękki, czuły. Nie mogę pozwolić sobie na żadną słabość, a powoli to
Caroline się nią stawała. Nikt nie może się dowiedzieć, że to ona jest moim
słabym punktem. – stwierdziłem wściekły w myślach. - Poszedłem do salonu i zobaczyłem jak stoją tam
dwa wampiry. Po tym jak straciłem wszystkie hybrydy, nie pozostało mi nic
innego jak hipnotyzowanie.
- Macie jej pilnować. Nie może stamtąd wyjść. Zrozumiano? –
spytałem oschle.
- Tak panie Mikaelson. – posłusznie odpowiedzieli.
- A i kiedy przyjdę. – zwróciłem się do nich. – chcę usłyszeć, że nie spadł jej ani jeden włos z głowy. - oznajmiłem stanowczo, po czym szybko opuściłem dom, bo teraz ważniejszą rzeczą jest nowy łowca, o którym muszę porozmawiać ze
Stefanem, bo to on jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo sobowtóra.
O ja nie mogę co za okropny rozdział ! Jest straszny, bardzo was za niego przepraszam. To pewnie przez emocje spowodowane nowym odcinkiem TVD, albo pięknym meczem piłki ręcznej naszych zawodników. :D Bardzo dziękuję za te cudowne komentarze. Jest mi miło, że ktoś chce czytać te wypociny. Jesteście na prawdę kochani. Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ;***
poniedziałek, 14 stycznia 2013
Rozdział 2
Caroline:
Stanęłam przed drzwiami baru, wzięłam jeden głęboki wdech i weszłam do środka. Muzyka grała, a ludzie bawili się jakby nie było świata po za tym miejscem i osobami. Jedni grali w biliarda, drudzy popijali drinki, a inni nawet tańczyli, co było dla mnie zaskoczeniem, bo taki widok w Grillu to rzadkość. Pewnym krokiem weszłam w głąb zatłoczonego pomieszczenia. Podeszłam do barmana i gdy się odwrócił, ulżyło mi, że to nie Matt. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel patrzył na mnie jak będę się upijała po rozstaniu. Tak, moim jednym celem przyjścia tutaj jest zatopienie smutków w najlepszym przyjacielu Damona, czyli alkoholu.
- Co mogę podać? – spytał obojętnie.
- Coś mocnego. – odpowiedziałam.
- Już się robi. – i już był zajęty robieniem drinka po którym będę mogła zapomnieć te wydarzenia, które przed kilkoma minutami sprawiły, że nie mam ochoty na dalsze życie.
Barman postawił przede mną szklankę, a ja kątem oka zauważyłam, że jakiś typ mi się przygląda i nie wiedzieć czemu uśmiecha się. Nie powiem był całkiem przystojny, a te jego dołeczki były boskie. O czym ty teraz myślisz, Caroline? – skarciłam się szybko w myślach. – Swoją cała uwagę zwróciłam na drinka, który był zadawalająco mocny, z czego się ucieszyłam. Wtedy zobaczyłam, że ten chłopak, który mi się przyglądał minutę temu, teraz zajmuje miejsce obok mnie. Nie wiedziałam co zrobić, poczułam jak moje policzki się rumienią, a serce bije jeszcze szybciej.
- Czy mogę postawić Ci drinka? – spytał. Żałosne jakby nie widział, że mam już jednego. - pomyślałam.
- Nie dzięki. – odpowiedziałam oschle.
- Ależ nalegam. – Ten facet nie chciał się odczepić. Musiałam się go jakoś pozbyć.
- Wybacz, ale muszę iść do toalety. – powiedziałam po czym szybkim krokiem poszłam w kierunku owego pomieszczenia. Podeszłam do umywali, przemyłam brudne od makijażu ręce i spojrzałam na moją twarz w lustrze. Była cała czerwona i napuchnięta po oczami od płaczu. Szybko ochlapałam ją zimną wodą i przetarłam papierowym ręcznikiem. Jeszcze raz spojrzałam na odbicie i wyszyłam z łazienki. Miałam nadzieję, że nieznajomy już sobie poszedł. I tak jakby wszechświat zaczął mnie słuchać dopiero teraz, mężczyzny już nie było. Wzięłam moją kurtkę z krzesła i jednym łykiem dokończyłam drinka. Znów przemierzałam zatłoczony lokal, gdy nagle tuż przy samym wejściu zakręciło mi się w głowie. Szybko jednak oparłam się o próg baru. Złapałam się za głowę i naglę ból puścił. Wyprostowałam się i tak jak miałam zamiar, wyszłam.
Klaus:
Byłem wściekły po rozmowie ze Stefanem. Co on sobie w ogóle wyobraża? Że co, że ja będę się jemu podporządkowywał. Nie mam mowy. To ja tu jestem najpotężniejszą istotą i to ja dyktuje wszystkim warunki. Zdenerwowany złapałem za kluczyki od samochodu i szybko wyszedłem z rezystencji. Wsiadłem do mojego czarnego Mercedesa i ruszyłem w kierunku Mistic Grilla.
Droga dojazdu,, nie wiem czemu, bardzo się dłużyła. Może to dlatego, że cały czas myślałem o Caroline. Jestem na nią wściekły za to, że mnie tak omamiła, ale jednak nikomu nie pozwoliłbym jej skrzywdzić. Była dla mnie ważna. Śmiem powiedzieć, że coś czuję do tej uroczej blondynki. Jest taka inna, taka delikatna, ale zarazem potrafi o siebie zadbać. Tłumaczyłem sobie, że to tylko dla zabawy, że to tylko po to, żeby mieć trochę rozrywki w tym przeklętym mieście. Ale im więcej czasy z nią spędzałem, tym bardziej ją poznawałem i coraz bardziej pożądałem. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk policyjnej syreny. Akurat tego mi brakowało. – pomyślałem. – No ale co muszę się zatrzymać, bo nie dadzą mi spokoju. Gruby policjant zaczął podchodzić w moją stronę. Szybko otworzyłem okno i już usłyszałem standardową formułkę:
- Czy wie Pan jaki jest powód zatrzymania? – spytał. Ja nic nie odpowiedziałem tylko spojrzałem mu w oczy.
- Nie spotkał mnie Pan dzisiaj. A teraz wróci Pan do radiowozu, a ten mandat podrze. Zrozumiano? – powiedziałem chłodno nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie spotkałem dzisiaj Pana. – powiedział bezdusznie.
- A i to chciałem usłyszeć. – uśmiechnąłem się, po czym odjechałem z piskiem opon.
Caroline:
Na parkingu znów poczułam ogromny ból głowy, przez który nie mogłam utrzymać równowagi i upadłam na chłodną ziemię. Jęknęłam z bólu wciąż nie przestając trzymać się za głowę. Wtedy zobaczyłam jak April wychodzi za drzewa i podchodzi do mnie.
- Caroline, co się stało? – spytała przerażona, lecz ja nagle, w tym krótkim momencie poczułam niewyobrażalny głód. Z wampirzą szybkością wstałam i wgryzłam się w szyję bezbronnej dziewczyny. Ta tylko jęknęła i już nie miała sił by krzyczeć. Powoli wraz z nią osuwałam się na ziemię. Odsunęłam moją głowę od niej i zobaczyłam, że nie żyje.
- O.. Boże.. Co ja narobiłam?.. Co ja zrobiłam? – płakałam, trzymając April na moich kolanach i szarpiąc jej blade ciało. - Nie..!! Nie April, wstań, obudź się… Proszę ja nie chciałam. – łkałam i błagałam ją cicho, aby odżyła. – Niech mi ktoś pomoże. Niech mi ktoś pomoże!!! – krzyczałam, trzymając dziewczynę w moim uściski.
Klaus:
Już zamykałem mój samochód, gdy nagle usłyszałem głośne wołanie o pomoc:
– Niech mi ktoś pomoże. Niech mi ktoś pomoże!!! – to była Caroline, bez chwili zastanowienia pobiegłem w jej kierunku. Zobaczyłem jak zapłakana siedzi na kolanach, wciąż wołając:
- April wstań,.. proszę wstań..- szybko do niej podbiegłem.
- Caroline, co się stało? – spytałem łapiąc ją za twarz i próbując uspokoić.
- Ja… ja zabiłam April. – szlochała. – Nie widzisz jej leży biedna na moich kolanach. – Wtedy spojrzałem.
- Kochanie, ale tam nikogo nie ma. - mówiłem spokojnym i zarazem zmartwionym głosem, nie puszczając jej twarzy.
- Klaus… Ja przysięgam, że jeszcze przed chwilą tu była. Ja.. ja ją zabiłam. – powiedziała tak jakby to się wydarzyło i nagle zobaczyłem jak czarne żyły pojawiają się na jej policzkach. Już wiedziałem. Ona miała halucynacje spowodowane wilczym jadem.
- O nie!! – powiedziałem, po czym szybko wziąłem dziewczynę na ręce. Była bardzo blada i słaba.
- Klaus, co się dzieje? – spytała cicho.
- Nic kochanie. Zaraz wszystko będzie w porządku. – pocieszyłem ją i szybkim, ale i delikatnym ruchem położyłem na tylne siedzenie mojego samochodu. Usiadłem na miejscu kierowcy, odpaliłem i jak najszybciej ruszyłem.
Co chwilę patrzyłem na leżąca Caroline. Kto to mógł zrobić? To nie było ugryzienie, więc Tylera mogłem wykluczyć, choć to byłby idealny pretekst do zabicia go. Ktoś musiał podać jej ten jad w napoju. – pomyślałem.
- Zabiję drania, który Ci to zrobił, obiecuję. – wysyczałem, patrząc w lusterku na śpiącą Caroline. Gdy tylko dojechaliśmy do mojego domu z wampirzą szybkością wziąłem blondynkę na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Położyłem ją na łóżku, po czym nadgryzłem mój nadgarstek i przyłożyłem do jej różowych ust. Dziewczyna słabo wgryzła się w niego i już po chwili padła delikatnie na poduszkę. Przykryłem ją kołdrą, a następnie skierowałem się w stronę drzwi. Jeszcze zanim wyszedłem, spojrzałem na Caroline i poczułem jak jej oddech się uspokaja, a serce zaczyna równomiernie bić. Spała tak spokojnie i wyglądała tak pięknie. Nie mogłem się powstrzymać, szybko podszedłem do niej i złożyłem na jej ustach jeden pocałunek.
Stanęłam przed drzwiami baru, wzięłam jeden głęboki wdech i weszłam do środka. Muzyka grała, a ludzie bawili się jakby nie było świata po za tym miejscem i osobami. Jedni grali w biliarda, drudzy popijali drinki, a inni nawet tańczyli, co było dla mnie zaskoczeniem, bo taki widok w Grillu to rzadkość. Pewnym krokiem weszłam w głąb zatłoczonego pomieszczenia. Podeszłam do barmana i gdy się odwrócił, ulżyło mi, że to nie Matt. Nie chciałam, żeby mój przyjaciel patrzył na mnie jak będę się upijała po rozstaniu. Tak, moim jednym celem przyjścia tutaj jest zatopienie smutków w najlepszym przyjacielu Damona, czyli alkoholu.
- Co mogę podać? – spytał obojętnie.
- Coś mocnego. – odpowiedziałam.
- Już się robi. – i już był zajęty robieniem drinka po którym będę mogła zapomnieć te wydarzenia, które przed kilkoma minutami sprawiły, że nie mam ochoty na dalsze życie.
Barman postawił przede mną szklankę, a ja kątem oka zauważyłam, że jakiś typ mi się przygląda i nie wiedzieć czemu uśmiecha się. Nie powiem był całkiem przystojny, a te jego dołeczki były boskie. O czym ty teraz myślisz, Caroline? – skarciłam się szybko w myślach. – Swoją cała uwagę zwróciłam na drinka, który był zadawalająco mocny, z czego się ucieszyłam. Wtedy zobaczyłam, że ten chłopak, który mi się przyglądał minutę temu, teraz zajmuje miejsce obok mnie. Nie wiedziałam co zrobić, poczułam jak moje policzki się rumienią, a serce bije jeszcze szybciej.
- Czy mogę postawić Ci drinka? – spytał. Żałosne jakby nie widział, że mam już jednego. - pomyślałam.
- Nie dzięki. – odpowiedziałam oschle.
- Ależ nalegam. – Ten facet nie chciał się odczepić. Musiałam się go jakoś pozbyć.
- Wybacz, ale muszę iść do toalety. – powiedziałam po czym szybkim krokiem poszłam w kierunku owego pomieszczenia. Podeszłam do umywali, przemyłam brudne od makijażu ręce i spojrzałam na moją twarz w lustrze. Była cała czerwona i napuchnięta po oczami od płaczu. Szybko ochlapałam ją zimną wodą i przetarłam papierowym ręcznikiem. Jeszcze raz spojrzałam na odbicie i wyszyłam z łazienki. Miałam nadzieję, że nieznajomy już sobie poszedł. I tak jakby wszechświat zaczął mnie słuchać dopiero teraz, mężczyzny już nie było. Wzięłam moją kurtkę z krzesła i jednym łykiem dokończyłam drinka. Znów przemierzałam zatłoczony lokal, gdy nagle tuż przy samym wejściu zakręciło mi się w głowie. Szybko jednak oparłam się o próg baru. Złapałam się za głowę i naglę ból puścił. Wyprostowałam się i tak jak miałam zamiar, wyszłam.
Klaus:
Byłem wściekły po rozmowie ze Stefanem. Co on sobie w ogóle wyobraża? Że co, że ja będę się jemu podporządkowywał. Nie mam mowy. To ja tu jestem najpotężniejszą istotą i to ja dyktuje wszystkim warunki. Zdenerwowany złapałem za kluczyki od samochodu i szybko wyszedłem z rezystencji. Wsiadłem do mojego czarnego Mercedesa i ruszyłem w kierunku Mistic Grilla.
Droga dojazdu,, nie wiem czemu, bardzo się dłużyła. Może to dlatego, że cały czas myślałem o Caroline. Jestem na nią wściekły za to, że mnie tak omamiła, ale jednak nikomu nie pozwoliłbym jej skrzywdzić. Była dla mnie ważna. Śmiem powiedzieć, że coś czuję do tej uroczej blondynki. Jest taka inna, taka delikatna, ale zarazem potrafi o siebie zadbać. Tłumaczyłem sobie, że to tylko dla zabawy, że to tylko po to, żeby mieć trochę rozrywki w tym przeklętym mieście. Ale im więcej czasy z nią spędzałem, tym bardziej ją poznawałem i coraz bardziej pożądałem. Z moich zamyśleń wyrwał mnie dźwięk policyjnej syreny. Akurat tego mi brakowało. – pomyślałem. – No ale co muszę się zatrzymać, bo nie dadzą mi spokoju. Gruby policjant zaczął podchodzić w moją stronę. Szybko otworzyłem okno i już usłyszałem standardową formułkę:
- Czy wie Pan jaki jest powód zatrzymania? – spytał. Ja nic nie odpowiedziałem tylko spojrzałem mu w oczy.
- Nie spotkał mnie Pan dzisiaj. A teraz wróci Pan do radiowozu, a ten mandat podrze. Zrozumiano? – powiedziałem chłodno nie spuszczając z niego wzroku.
- Nie spotkałem dzisiaj Pana. – powiedział bezdusznie.
- A i to chciałem usłyszeć. – uśmiechnąłem się, po czym odjechałem z piskiem opon.
Caroline:
Na parkingu znów poczułam ogromny ból głowy, przez który nie mogłam utrzymać równowagi i upadłam na chłodną ziemię. Jęknęłam z bólu wciąż nie przestając trzymać się za głowę. Wtedy zobaczyłam jak April wychodzi za drzewa i podchodzi do mnie.
- Caroline, co się stało? – spytała przerażona, lecz ja nagle, w tym krótkim momencie poczułam niewyobrażalny głód. Z wampirzą szybkością wstałam i wgryzłam się w szyję bezbronnej dziewczyny. Ta tylko jęknęła i już nie miała sił by krzyczeć. Powoli wraz z nią osuwałam się na ziemię. Odsunęłam moją głowę od niej i zobaczyłam, że nie żyje.
- O.. Boże.. Co ja narobiłam?.. Co ja zrobiłam? – płakałam, trzymając April na moich kolanach i szarpiąc jej blade ciało. - Nie..!! Nie April, wstań, obudź się… Proszę ja nie chciałam. – łkałam i błagałam ją cicho, aby odżyła. – Niech mi ktoś pomoże. Niech mi ktoś pomoże!!! – krzyczałam, trzymając dziewczynę w moim uściski.
Klaus:
Już zamykałem mój samochód, gdy nagle usłyszałem głośne wołanie o pomoc:
– Niech mi ktoś pomoże. Niech mi ktoś pomoże!!! – to była Caroline, bez chwili zastanowienia pobiegłem w jej kierunku. Zobaczyłem jak zapłakana siedzi na kolanach, wciąż wołając:
- April wstań,.. proszę wstań..- szybko do niej podbiegłem.
- Caroline, co się stało? – spytałem łapiąc ją za twarz i próbując uspokoić.
- Ja… ja zabiłam April. – szlochała. – Nie widzisz jej leży biedna na moich kolanach. – Wtedy spojrzałem.
- Kochanie, ale tam nikogo nie ma. - mówiłem spokojnym i zarazem zmartwionym głosem, nie puszczając jej twarzy.
- Klaus… Ja przysięgam, że jeszcze przed chwilą tu była. Ja.. ja ją zabiłam. – powiedziała tak jakby to się wydarzyło i nagle zobaczyłem jak czarne żyły pojawiają się na jej policzkach. Już wiedziałem. Ona miała halucynacje spowodowane wilczym jadem.
- O nie!! – powiedziałem, po czym szybko wziąłem dziewczynę na ręce. Była bardzo blada i słaba.
- Klaus, co się dzieje? – spytała cicho.
- Nic kochanie. Zaraz wszystko będzie w porządku. – pocieszyłem ją i szybkim, ale i delikatnym ruchem położyłem na tylne siedzenie mojego samochodu. Usiadłem na miejscu kierowcy, odpaliłem i jak najszybciej ruszyłem.
Co chwilę patrzyłem na leżąca Caroline. Kto to mógł zrobić? To nie było ugryzienie, więc Tylera mogłem wykluczyć, choć to byłby idealny pretekst do zabicia go. Ktoś musiał podać jej ten jad w napoju. – pomyślałem.
- Zabiję drania, który Ci to zrobił, obiecuję. – wysyczałem, patrząc w lusterku na śpiącą Caroline. Gdy tylko dojechaliśmy do mojego domu z wampirzą szybkością wziąłem blondynkę na ręce i zaniosłem do mojej sypialni. Położyłem ją na łóżku, po czym nadgryzłem mój nadgarstek i przyłożyłem do jej różowych ust. Dziewczyna słabo wgryzła się w niego i już po chwili padła delikatnie na poduszkę. Przykryłem ją kołdrą, a następnie skierowałem się w stronę drzwi. Jeszcze zanim wyszedłem, spojrzałem na Caroline i poczułem jak jej oddech się uspokaja, a serce zaczyna równomiernie bić. Spała tak spokojnie i wyglądała tak pięknie. Nie mogłem się powstrzymać, szybko podszedłem do niej i złożyłem na jej ustach jeden pocałunek.
Rozdział 2 już za nami :D Wiem, że jest to nudne i nie warte zachodu, ale obiecuję, że się poprawię. :) Tak jak obiecałam jest Klaroline no może nie tak dużo, ale jest. Teraz będzie jej znacznie więcej, bo na razie to chciałam rozkręcić to wszystko jakoś. Dziękuję za te miłe komentarze. Jak je czytam to mi się od razu humor poprawia. :) Rozdział dłuższy niż pozostałe, więc zapraszam do komentowania. :D
Bohaterowie
Główni bohaterowie:
Klaus Mikaelson
Caroline Forbes
Drugoplanowi bohaterowie:
Tyler Lockwood
Stefan Salvatore
Łowca - Nathan
niedziela, 13 stycznia 2013
Rozdział 1
Caroline:
Idąc a właściwie biegnąć z wampirzą
szybkością, ciągle myślałam o Tylerze. W mojej głowie pojawiały się najgorsze
scenariusze. Bałam się, ze gdy dotrę do jego domu, znajdę nieżywe ciało mojego
ukochanego, bez cienia życia, z wyrwanym sercem, leżącym obok. Na tę myśl
zaczęłam szybciej oddychać, moje serce łomotało jak szalone, a po policzkach
popłynęła jedna łza. Nawet nie zauważyłam kiedy znalazłam się u celu. Podeszłam
do drzwi i zapukałam, ale nit mi nie otworzył. Nadusiłam klamkę i wolnym rokiem
weszłam w głąb ogromnego pomieszczenia.
- Tyler?! – zawołałam, a zamiast uzyskać odpowiedz
usłyszałam dźwięk turlającej się butelki. Szybko poszłam w kierunku jego źródła
i wtedy go zobaczyłam. Tyler, mój ukochany, siedział na brudnej sofie otoczony
alkoholem różnego rodzaju. Widziałam jak patrzy na mnie, a ja jak wryta w
podłogę nie mogłam nic powiedzieć. Nagle otrzeźwiałam i podeszłam do mojego
chłopaka.
- Co się stało? – spytałam zmartwiona.
- A czy to ważne? – odpowiedział mi patrząc w podłogę.
- Dla mnie tak, więc powiedz mi dlaczego siedzisz tu w takim
stanie z butelką Whiskey. - powiedziałam to na jednym oddechu. Wtedy spojrzał na mnie takim wzrokiem jakby chciał mnie zabić.
- Ponieważ... - zaczął powoli wstawać z wypoczynku, a ja instynktownie cofnęłam się do tyłu. - całe to zamieszanie z zabiciem tego potwora, było jedną wielką stratą czasu!! - krzyknął, po czym uderzył butelką o stół. Nigdy go takiego nie widziałam, byłam przerażona, - A jednym moim teraz celem jest posłanie tej kreatury do piachu na wieczność. - kontynuował ściszonym głosem, w którym było słychać ogarniającą go wściekłość. Podeszłam do niego i oparłam moje dłonie na jego ramionach.
- Wszystko będzie dobrze. Razem możemy pozbyć się Klausa. Razem możemy to zrobić. - Gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowa znów na mnie spojrzał.
- Nie ma już żadnych nas. - wysyczał i zaczął iść na przód w moją stronę, gdy ja znów stawiałam kroki do tyłu. - Nie ma żadnych nas po tym jak dałaś się omamić temu potworowi. Myślisz, że nie widzę jak chętnie robisz za jego rozpraszacz. Jak się do niego uśmiechasz i robisz maślane oczy, mimo tego że wcale nie musisz?
- Tyler! O czym ty do mnie mówisz. Przecież to nie prawda. - zaprotestowałam ze łzami w oczach.
- Jaka nieprawda? Nie jesteś mi już do niczego potrzebna. Idź do niego i wypłacz się. - powiedział sarkastycznie.
- Tyl...
- Idźźźźźźźźźź!!! - krzyknął tak głośno, że o mało nie uderzyłam o ścianę. W wampirzym tempie wybiegłam z domu. Szybko pobiegłam do pobliskiego lasu i zaczęłam płakać. Jak on mógł tak powiedzieć. Myślałam, że mnie kocha, myślałam, że jestem dla niego najważniejsza. A on mnie tylko wykorzystywał, aby dostać się do Klausa. Byłam tylko kolejnym pionkiem w jego zemście. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Mój świat właśnie lęgnął w gruzach. Zsunęłam się na ziemie i oparłam głowę o kolana, wciąż nie przestając płakać. Po chwili jednak do mnie dotarło, że to on nie jest nic wart, że nie powinnam wylewać łzy przez takiego dupka. Szybko wstałam, otrzepałam spodnie, przetarłam rozmazany makijaż i ruszyłam w stronę Mistic Grilla.
Klaus:
Przecież nie mogę tak siedzieć w nieskończoność. - pomyślałem - Wstałem z fotela i wypiłem resztę trunku. Złapałem kurtkę i już byłem gotowy do wyjścia, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem "Stefan", szybko więc odebrałem.
- Słucham Cię mój drogi przyjacielu? - powiedziałem z sarkazmem.
- Nie mam ochoty na żarty, Klaus. - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- A cóż takiego mogło się stać? - mówiłem, wciąż nie przestając drwić z niego.
- Nie chcę dłużej już szukać tego lekarstwa. - powiedział stanowczym tonem. - Najwidoczniej Elena kocha Damona i jest z nim szczęśliwa będąc wampirem. - kontynuował.
- Nie obchodzi mnie co ty chcesz. Będziesz tak długo szukać tego pieprzonego lekarstwa, aż Ci nie powiem, żebyś przestał! Zrozumiano? - Nic nie usłyszałem. - Pytam: Czy zrozumiano?! - powiedziałem głośniej.
- Tak - Stefan powiedział zrezygnowanym głosem, po czym się rozłączyłem.
No i mamy ! rozdział. Beznadzieja co potwierdza to, że nie umiem pisać, ale wydaje mi się lepszy od poprzedniego. :D Wiem, że nie ma Klaroline, bo chciałem to wszystko jakoś rozkręcić, ale w następnym poście na pewno będzie dużo Klaroline :) Dziękuje bardzo za komentarze i wciąż czekam na nowe opinie :D
- Ponieważ... - zaczął powoli wstawać z wypoczynku, a ja instynktownie cofnęłam się do tyłu. - całe to zamieszanie z zabiciem tego potwora, było jedną wielką stratą czasu!! - krzyknął, po czym uderzył butelką o stół. Nigdy go takiego nie widziałam, byłam przerażona, - A jednym moim teraz celem jest posłanie tej kreatury do piachu na wieczność. - kontynuował ściszonym głosem, w którym było słychać ogarniającą go wściekłość. Podeszłam do niego i oparłam moje dłonie na jego ramionach.
- Wszystko będzie dobrze. Razem możemy pozbyć się Klausa. Razem możemy to zrobić. - Gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowa znów na mnie spojrzał.
- Nie ma już żadnych nas. - wysyczał i zaczął iść na przód w moją stronę, gdy ja znów stawiałam kroki do tyłu. - Nie ma żadnych nas po tym jak dałaś się omamić temu potworowi. Myślisz, że nie widzę jak chętnie robisz za jego rozpraszacz. Jak się do niego uśmiechasz i robisz maślane oczy, mimo tego że wcale nie musisz?
- Tyler! O czym ty do mnie mówisz. Przecież to nie prawda. - zaprotestowałam ze łzami w oczach.
- Jaka nieprawda? Nie jesteś mi już do niczego potrzebna. Idź do niego i wypłacz się. - powiedział sarkastycznie.
- Tyl...
- Idźźźźźźźźźź!!! - krzyknął tak głośno, że o mało nie uderzyłam o ścianę. W wampirzym tempie wybiegłam z domu. Szybko pobiegłam do pobliskiego lasu i zaczęłam płakać. Jak on mógł tak powiedzieć. Myślałam, że mnie kocha, myślałam, że jestem dla niego najważniejsza. A on mnie tylko wykorzystywał, aby dostać się do Klausa. Byłam tylko kolejnym pionkiem w jego zemście. Nie mogłam uwierzyć, że to prawda. Mój świat właśnie lęgnął w gruzach. Zsunęłam się na ziemie i oparłam głowę o kolana, wciąż nie przestając płakać. Po chwili jednak do mnie dotarło, że to on nie jest nic wart, że nie powinnam wylewać łzy przez takiego dupka. Szybko wstałam, otrzepałam spodnie, przetarłam rozmazany makijaż i ruszyłam w stronę Mistic Grilla.
Klaus:
Przecież nie mogę tak siedzieć w nieskończoność. - pomyślałem - Wstałem z fotela i wypiłem resztę trunku. Złapałem kurtkę i już byłem gotowy do wyjścia, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem "Stefan", szybko więc odebrałem.
- Słucham Cię mój drogi przyjacielu? - powiedziałem z sarkazmem.
- Nie mam ochoty na żarty, Klaus. - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- A cóż takiego mogło się stać? - mówiłem, wciąż nie przestając drwić z niego.
- Nie chcę dłużej już szukać tego lekarstwa. - powiedział stanowczym tonem. - Najwidoczniej Elena kocha Damona i jest z nim szczęśliwa będąc wampirem. - kontynuował.
- Nie obchodzi mnie co ty chcesz. Będziesz tak długo szukać tego pieprzonego lekarstwa, aż Ci nie powiem, żebyś przestał! Zrozumiano? - Nic nie usłyszałem. - Pytam: Czy zrozumiano?! - powiedziałem głośniej.
- Tak - Stefan powiedział zrezygnowanym głosem, po czym się rozłączyłem.
No i mamy ! rozdział. Beznadzieja co potwierdza to, że nie umiem pisać, ale wydaje mi się lepszy od poprzedniego. :D Wiem, że nie ma Klaroline, bo chciałem to wszystko jakoś rozkręcić, ale w następnym poście na pewno będzie dużo Klaroline :) Dziękuje bardzo za komentarze i wciąż czekam na nowe opinie :D
Prolog
Caroline:
Widziałam ten ból i cierpienie w
oczach Stefana. Widziałam jak w jednej minucie zostało rozdarte jego serce.
Sama nie wiedziałam, co mam zrobić. Siedziałam cicho i patrzyłam na mojego
przyjaciela, któremu poleciała jedna niesforna łza po policzku. Zamiast go
wesprzeć, pocieszyć, wydukałam:
- Tam mi przykro, Stefan – a ten tylko odwrócił się uśmiechnięty.
- Nie powinno. Teraz już wiem, że moje starania były na
marne, ale są też plusy, już znam prawdę, czyli to, że Elena już mnie nie
kocha, a mój własny brat jest nic niewart. – powiedział to z udawanym uśmiechem, ale jego zaszklone oczy mówiły
jak bardzo cierpi. Tak bardzo chciałam go przytulić, powiedzieć, że jednak
wszystko się ułoży, ale wiadome było to, że nic już nie będzie takie samo. Nie wiedziałam co myśleć, bo w końcu i Stefan i Elena są moimi przyjaciółmi,
ale to co zrobiła Elena było okropne. Wiem, że ona kocha Damona, naprawdę
kocha, ale to co uczyniła już dzień po zerwaniu, było niewybaczalne. No ale to
jej życie, a po naszej ostatniej rozmowie obiecałam, że nie będę się do niego
wtrącała.
Kiedy
wróciłam do domu było około godziny 3 nad ranem, a mamy wciąż nie było. Pewnie
jest jeszcze w pracy, co nie było dziwne, skoro jest ona szeryfem miasta,
takiego jak Mistic Falls, w którym na każdym rogu można zobaczyć trupa. Pełna
negatywnych emocji po rozmowie ze Stefanem, poszłam pod prysznic. Siedziałam tam
chyba z dobrą godzinę. Zmęczona położyłam się spać, szybko zasnęłam, co było
dość dziwne, ponieważ byłam pewna, że te okropne wydarzenia nie dadzą mi
zmrużyć oka.
Klaus:
Jedyne czego chciałem to śmierci Tylera. Uwolniłem go od katuszy, które musiał
przyzywać każdej pełni, a on jak mi się odpłaca. Chciałem go zabić, chciałem
wypruć jego wnętrzności. Jednym i chyba największym problemem była Caroline.
Gdyby nie ona tego szczyla nie było by już na tym świecie. Jeśli go uśmiercę
mogę o niej nadobne zapomnieć. Może za kilkadziesiąt lat, ale ja nie chcę jej
za kilkadziesiąt, chcę ją teraz, chcę ja
tutaj koło mnie tak piękną jak zawsze – krzyknąłem w duchu.
Idąc tak
ulicami tego przeklętego miasta z butelką Whiskey, wraźcie dotarłem do domu.
Gdy wszedłem do niego, poczułem to, poczułem tą pustkę, bez hybryd czekających
na każdy mój rozkaz, nie było już nic. Pełen wściekłości i zarazem smutku
poszedłem pod prysznic, zdjąłem całe zakrwawione ubranie i oddałem się
relaksowi. Po wyjściu z łazienki i ubraniu świeżych ciuchów, nie miąłem zamiaru
iść spać. Zszedłem na dół i nalałem sobie bursztynowego trunku do szklanki, po
czym usiadłem wygodnie w fotelu.
Caroline:
Nagle obudził mnie dźwięk mojego
telefonu, który miałam ochotę wyrzucić przez okno, ale jak należało nadusiłam
zieloną słuchawkę i powiedziałam:
- Słucham?
- Cześć kochanie. To ja mama. Niestety nie wrócę dziś do
domu. Mamy poważna sprawę, ktoś zamordował 12 osób i z niepolicyjnych źródeł
wiem, że są to hybrydy Klausa. – powiedziała to w miarę spokojnie, ale w jej
głosie było słychać lekkie zdenerwowanie.
- Co takiego? Jak to wszystkie hybrydy Klausa?! – nie
wiedziałam co mam powiedzieć. Kto to mógł zrobić? Przeraziłam się, od razu
zaczęłam myśleć o Tylerze.
- Mamo a czy Tyler jest wśród nich?– spytałam z łamiącym się
głosem.
- Na szczęście nie.- Gdy tylko to usłyszałam, poczułam
ogromną ulgę.
- To dobrze.
- Dobra ja już kończę, bo właśnie pies coś wyczuł.
- No to pa. A mamo?
- Tak? – powiedziała to tak jakby cały świat przestał istnieć
i byłam tylko ja i ona.
- Wracaj szybko do domu.
- Oczywiście. Kocham Cię skarbie.
- Ja ciebie też. – pożegnałam się, po czym rozłączyłam.
Bardzo się o nią martwiłam, bo wiedziałam, że to co zabiło te wszystkie
hybrydy, nie było zwykłym przestępcą. Wtedy pomyślałam o Klausie. On to na
pewno zrobił. Tylko dlaczego? Myślałam, że hybrydzia rodzina jest dla niego
najważniejsza. Pewnie musiał się dowiedzieć, że wszystkie jego mieszańce
zerwały z nim więź, co oznaczało koniec posłuszeństwa, czyli nie były już mu do
niczego potrzebne. Nagle znów pomyślałam o Tylerze. Jeśli dowiedział się, że to
on za tym wszystkim stoi? Może zrobił mu krzywdę? Zerwałam się z łóżka, ubrałam
i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu mojego ukochanego.
Oto i prolog :D Bardzo mi zależy na Waszej opinii. Wiem, że nie jestem dobra, a pomysł z założeniem tego bloga to porażka, ale jednak mam nadzieję że się mylę.
Ogłoszenie
Witam mam na imię Jenifer i kocham Pamiętniki Wampirów, ale
najbardziej Klaroline. Dlatego też postanowiłam pisać o nich opowiadanie.
Zawsze (od kiedy jestem fanką) przymierzałam się do pisania takiego, ale jakoś
nigdy nie spróbowałam. Przeczytałam chyba wszystkie takie blogi o Klausie i
Caroline i każdy z nich pokochałam, były one również dla mnie inspiracją. Nie
jestem dobra z polskiego dlatego mogą pojawiać się błędy (duuuuużo), ale
zachęcam co czytania. Tak więc zapraszam J
P.S
Moje opowiadanie zaczyna się po 9 odcinku 4 sezony, są tylko
dwie zmiany, mama Tylera żyje, a Rebekah nie została odkołkowana. J
Subskrybuj:
Posty (Atom)