niedziela, 13 stycznia 2013

Prolog

Caroline:
           
Widziałam ten ból i cierpienie w oczach Stefana. Widziałam jak w jednej minucie zostało rozdarte jego serce. Sama nie wiedziałam, co mam zrobić. Siedziałam cicho i patrzyłam na mojego przyjaciela, któremu poleciała jedna niesforna łza po policzku. Zamiast go wesprzeć, pocieszyć, wydukałam:
- Tam mi przykro, Stefan – a ten tylko odwrócił się uśmiechnięty.
- Nie powinno. Teraz już wiem, że moje starania były na marne, ale są też plusy, już znam prawdę, czyli to, że Elena już mnie nie kocha, a mój własny brat jest nic niewart. – powiedział to z  udawanym uśmiechem, ale jego zaszklone oczy mówiły jak bardzo cierpi. Tak bardzo chciałam go przytulić, powiedzieć, że jednak wszystko się ułoży, ale wiadome było to, że nic już nie będzie takie samo. Nie wiedziałam co myśleć, bo w końcu i Stefan i Elena są moimi przyjaciółmi, ale to co zrobiła Elena było okropne. Wiem, że ona kocha Damona, naprawdę kocha, ale to co uczyniła już dzień po zerwaniu, było niewybaczalne. No ale to jej życie, a po naszej ostatniej rozmowie obiecałam, że nie będę się do niego wtrącała.
            Kiedy wróciłam do domu było około godziny 3 nad ranem, a mamy wciąż nie było. Pewnie jest jeszcze w pracy, co nie było dziwne, skoro jest ona szeryfem miasta, takiego jak Mistic Falls, w którym na każdym rogu można zobaczyć trupa. Pełna negatywnych emocji po rozmowie ze Stefanem, poszłam pod prysznic. Siedziałam tam chyba z dobrą godzinę. Zmęczona położyłam się spać, szybko zasnęłam, co było dość dziwne, ponieważ byłam pewna, że te okropne wydarzenia nie dadzą mi zmrużyć oka.

Klaus:
           
Jedyne czego chciałem to śmierci  Tylera. Uwolniłem go od katuszy, które musiał przyzywać każdej pełni, a on jak mi się odpłaca. Chciałem go zabić, chciałem wypruć jego wnętrzności. Jednym i chyba największym problemem była Caroline. Gdyby nie ona tego szczyla nie było by już na tym świecie. Jeśli go uśmiercę mogę o niej nadobne zapomnieć. Może za kilkadziesiąt lat, ale ja nie chcę jej za  kilkadziesiąt, chcę ją teraz, chcę ja tutaj koło mnie tak piękną jak zawsze – krzyknąłem w duchu.
            Idąc tak ulicami tego przeklętego miasta z butelką Whiskey, wraźcie dotarłem do domu. Gdy wszedłem do niego, poczułem to, poczułem tą pustkę, bez hybryd czekających na każdy mój rozkaz, nie było już nic. Pełen wściekłości i zarazem smutku poszedłem pod prysznic, zdjąłem całe zakrwawione ubranie i oddałem się relaksowi. Po wyjściu z łazienki i ubraniu świeżych ciuchów, nie miąłem zamiaru iść spać. Zszedłem na dół i nalałem sobie bursztynowego trunku do szklanki, po czym usiadłem wygodnie w fotelu.

Caroline:
           
Nagle obudził mnie dźwięk mojego telefonu, który miałam ochotę wyrzucić przez okno, ale jak należało nadusiłam zieloną słuchawkę i powiedziałam:
- Słucham?
- Cześć kochanie. To ja mama. Niestety nie wrócę dziś do domu. Mamy poważna sprawę, ktoś zamordował 12 osób i z niepolicyjnych źródeł wiem, że są to hybrydy Klausa. – powiedziała to w miarę spokojnie, ale w jej głosie było słychać lekkie zdenerwowanie.
- Co takiego? Jak to wszystkie hybrydy Klausa?! – nie wiedziałam co mam powiedzieć. Kto to mógł zrobić? Przeraziłam się, od razu zaczęłam myśleć o Tylerze.
- Mamo a czy Tyler jest wśród nich?– spytałam z łamiącym się głosem.
- Na szczęście nie.- Gdy tylko to usłyszałam, poczułam ogromną ulgę.
- To dobrze.
- Dobra ja już kończę, bo właśnie pies coś wyczuł.
- No to pa. A mamo?
- Tak? – powiedziała to tak jakby cały świat przestał istnieć i byłam tylko ja i ona.
- Wracaj szybko do domu.
- Oczywiście. Kocham Cię skarbie.
- Ja ciebie też. – pożegnałam się, po czym rozłączyłam. Bardzo się o nią martwiłam, bo wiedziałam, że to co zabiło te wszystkie hybrydy, nie było zwykłym przestępcą. Wtedy pomyślałam o Klausie. On to na pewno zrobił. Tylko dlaczego? Myślałam, że hybrydzia rodzina jest dla niego najważniejsza. Pewnie musiał się dowiedzieć, że wszystkie jego mieszańce zerwały z nim więź, co oznaczało koniec posłuszeństwa, czyli nie były już mu do niczego potrzebne. Nagle znów pomyślałam o Tylerze. Jeśli dowiedział się, że to on za tym wszystkim stoi? Może zrobił mu krzywdę? Zerwałam się z łóżka, ubrałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu mojego ukochanego.


Oto i prolog :D Bardzo mi zależy na Waszej opinii. Wiem, że nie jestem dobra, a pomysł z założeniem tego bloga to porażka, ale jednak mam nadzieję że się mylę. 

7 komentarzy:

  1. Oj na pewno nie żadna porażka ! Chyba nie wiesz co piszesz . :D Prolog naprawdę niezły . Łatwo się go czytało, tak naturalnie, bez większych problemów . Spodobał mi się i z pewnością będę czytać twojego bloga . :) Tylko jakbyś mogła to zmień rozmiar czcionki w poście, ponieważ mnie osobiście, duże litery bardzo działają na nerwy hahah . ;d No nic, czekam na pierwszy rozdział . Pozdrawiam . :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny początek;)W 100% zgadzam się z mery. Prolog jest napisany bardzo lekko, szybko i mile się go czyta. Czekam na nn, mam nadzieję, iż pojawi się niebawem:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie będę oryginalna, ponieważ w pełni zgadzam się z przedmówczyniami. Zapewniam, że będę czytać twojego bloga. Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak mi się miło zrobiło po przeczytaniu waszych komentarzy, że chyba wyskoczę przez okno :) Bardzo dziękuję za opnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skacz ! No bo kto napisze nowy rozdział ?! :D

      Usuń
  5. Super, własnie przeczytałam. :) Przepraszam, że tak późno, ale byłam zajęta. Jest świetne, naprawdę :) Zaraz biorę się za czytanie 1 i 2 rozdziału no i czekam na 3 :)
    Jest naprawdę wpsaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  6. świetne :) Zapraszam do siebie na klaroline ;> http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń