Widziałam ten ból i cierpienie w
oczach Stefana. Widziałam jak w jednej minucie zostało rozdarte jego serce.
Sama nie wiedziałam, co mam zrobić. Siedziałam cicho i patrzyłam na mojego
przyjaciela, któremu poleciała jedna niesforna łza po policzku. Zamiast go
wesprzeć, pocieszyć, wydukałam:
- Tam mi przykro, Stefan – a ten tylko odwrócił się uśmiechnięty.
- Nie powinno. Teraz już wiem, że moje starania były na
marne, ale są też plusy, już znam prawdę, czyli to, że Elena już mnie nie
kocha, a mój własny brat jest nic niewart. – powiedział to z udawanym uśmiechem, ale jego zaszklone oczy mówiły
jak bardzo cierpi. Tak bardzo chciałam go przytulić, powiedzieć, że jednak
wszystko się ułoży, ale wiadome było to, że nic już nie będzie takie samo. Nie wiedziałam co myśleć, bo w końcu i Stefan i Elena są moimi przyjaciółmi,
ale to co zrobiła Elena było okropne. Wiem, że ona kocha Damona, naprawdę
kocha, ale to co uczyniła już dzień po zerwaniu, było niewybaczalne. No ale to
jej życie, a po naszej ostatniej rozmowie obiecałam, że nie będę się do niego
wtrącała.
Kiedy
wróciłam do domu było około godziny 3 nad ranem, a mamy wciąż nie było. Pewnie
jest jeszcze w pracy, co nie było dziwne, skoro jest ona szeryfem miasta,
takiego jak Mistic Falls, w którym na każdym rogu można zobaczyć trupa. Pełna
negatywnych emocji po rozmowie ze Stefanem, poszłam pod prysznic. Siedziałam tam
chyba z dobrą godzinę. Zmęczona położyłam się spać, szybko zasnęłam, co było
dość dziwne, ponieważ byłam pewna, że te okropne wydarzenia nie dadzą mi
zmrużyć oka.
Klaus:
Jedyne czego chciałem to śmierci Tylera. Uwolniłem go od katuszy, które musiał
przyzywać każdej pełni, a on jak mi się odpłaca. Chciałem go zabić, chciałem
wypruć jego wnętrzności. Jednym i chyba największym problemem była Caroline.
Gdyby nie ona tego szczyla nie było by już na tym świecie. Jeśli go uśmiercę
mogę o niej nadobne zapomnieć. Może za kilkadziesiąt lat, ale ja nie chcę jej
za kilkadziesiąt, chcę ją teraz, chcę ja
tutaj koło mnie tak piękną jak zawsze – krzyknąłem w duchu.
Idąc tak
ulicami tego przeklętego miasta z butelką Whiskey, wraźcie dotarłem do domu.
Gdy wszedłem do niego, poczułem to, poczułem tą pustkę, bez hybryd czekających
na każdy mój rozkaz, nie było już nic. Pełen wściekłości i zarazem smutku
poszedłem pod prysznic, zdjąłem całe zakrwawione ubranie i oddałem się
relaksowi. Po wyjściu z łazienki i ubraniu świeżych ciuchów, nie miąłem zamiaru
iść spać. Zszedłem na dół i nalałem sobie bursztynowego trunku do szklanki, po
czym usiadłem wygodnie w fotelu.
Caroline:
Nagle obudził mnie dźwięk mojego
telefonu, który miałam ochotę wyrzucić przez okno, ale jak należało nadusiłam
zieloną słuchawkę i powiedziałam:
- Słucham?
- Cześć kochanie. To ja mama. Niestety nie wrócę dziś do
domu. Mamy poważna sprawę, ktoś zamordował 12 osób i z niepolicyjnych źródeł
wiem, że są to hybrydy Klausa. – powiedziała to w miarę spokojnie, ale w jej
głosie było słychać lekkie zdenerwowanie.
- Co takiego? Jak to wszystkie hybrydy Klausa?! – nie
wiedziałam co mam powiedzieć. Kto to mógł zrobić? Przeraziłam się, od razu
zaczęłam myśleć o Tylerze.
- Mamo a czy Tyler jest wśród nich?– spytałam z łamiącym się
głosem.
- Na szczęście nie.- Gdy tylko to usłyszałam, poczułam
ogromną ulgę.
- To dobrze.
- Dobra ja już kończę, bo właśnie pies coś wyczuł.
- No to pa. A mamo?
- Tak? – powiedziała to tak jakby cały świat przestał istnieć
i byłam tylko ja i ona.
- Wracaj szybko do domu.
- Oczywiście. Kocham Cię skarbie.
- Ja ciebie też. – pożegnałam się, po czym rozłączyłam.
Bardzo się o nią martwiłam, bo wiedziałam, że to co zabiło te wszystkie
hybrydy, nie było zwykłym przestępcą. Wtedy pomyślałam o Klausie. On to na
pewno zrobił. Tylko dlaczego? Myślałam, że hybrydzia rodzina jest dla niego
najważniejsza. Pewnie musiał się dowiedzieć, że wszystkie jego mieszańce
zerwały z nim więź, co oznaczało koniec posłuszeństwa, czyli nie były już mu do
niczego potrzebne. Nagle znów pomyślałam o Tylerze. Jeśli dowiedział się, że to
on za tym wszystkim stoi? Może zrobił mu krzywdę? Zerwałam się z łóżka, ubrałam
i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu mojego ukochanego.
Oto i prolog :D Bardzo mi zależy na Waszej opinii. Wiem, że nie jestem dobra, a pomysł z założeniem tego bloga to porażka, ale jednak mam nadzieję że się mylę.
Oj na pewno nie żadna porażka ! Chyba nie wiesz co piszesz . :D Prolog naprawdę niezły . Łatwo się go czytało, tak naturalnie, bez większych problemów . Spodobał mi się i z pewnością będę czytać twojego bloga . :) Tylko jakbyś mogła to zmień rozmiar czcionki w poście, ponieważ mnie osobiście, duże litery bardzo działają na nerwy hahah . ;d No nic, czekam na pierwszy rozdział . Pozdrawiam . :*
OdpowiedzUsuńFajny początek;)W 100% zgadzam się z mery. Prolog jest napisany bardzo lekko, szybko i mile się go czyta. Czekam na nn, mam nadzieję, iż pojawi się niebawem:)
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna, ponieważ w pełni zgadzam się z przedmówczyniami. Zapewniam, że będę czytać twojego bloga. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Tak mi się miło zrobiło po przeczytaniu waszych komentarzy, że chyba wyskoczę przez okno :) Bardzo dziękuję za opnie :D
OdpowiedzUsuńNie skacz ! No bo kto napisze nowy rozdział ?! :D
UsuńSuper, własnie przeczytałam. :) Przepraszam, że tak późno, ale byłam zajęta. Jest świetne, naprawdę :) Zaraz biorę się za czytanie 1 i 2 rozdziału no i czekam na 3 :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę wpsaniałe :)
świetne :) Zapraszam do siebie na klaroline ;> http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń